| pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
| 28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 |
| 04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 |
| 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 |
| 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 |
| 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 01 |
Minął nam razem kolejny rok
nasze życie wciąż ma wspólny tok
syn gotowy jest iść do szkoły
bez krzyków, żalów, wielkiej szkody.
Do pracy chodzić nie brak mi sił
może więcej wody będę pił
nasze życie nie nudzi mi się
nadal Żono bardzo Kocham Cię.
Tyle nam wspólnych minęło dni
nasze wspólne jutro nam się śni
Chcę, by przy mnie Ci dobrze bylo
by nam się coraz lepiej żyło
Pozwólmy, by czas omijał nas
niech młodość w nas spocznie na raz!
Kwietnia dwudziesty trzeci dzień
do wczoraj datę skrywał cień
Trzydziesta trzecia rocznica
życia liliowego lica.
Miałem zawsze czcić tą datę
kupować cukrową watę
lecz nie mogąc zatrzymać cię
przez lata pogubiłem się.
Zaginął we mnie już twój ślad
w projekcji duszy jest twój kład.
Pamiętam dobrze imię twe
pamiętam też starania swe.
Dziś i tak nie poznasz tych słów
Pierwsza Pani gorących snów.
Tak trudno jest uwierzyć w życia cud
gdy ludzie wokół serca mają jak lód
zamiast bliźniego widzą tylko wroga
codziennie większa mnie wypełnia trwoga.
Nie lubię do swej wiary przyznawać się
słuchać osądów: nie powaliło cię?
i ten cały nietolerancji obłok
wykuty z kpiny i hejtu powłok.
Boże jeśli dziś Ty nie przekreślisz mnie
nigdy nie zostawię swej duszy na dnie.
Boże jeśli wątpliwości Piotra mam
to casus łotra też pisany jest nam?
Boże jeśli do Ciebie mogę mówić
pomóż mi każdego bliźniego lubić.
Już od najmłodszych, szkolnych lat
lubiłaś wszystkim mówić: mat
na swoje barwy mażąc dzień
praktycznie pomijałaś cień.
Cień to żadna z pięknych barw,
cień to gwałt, cień to światła karb
w cieniu zawsze coś ginie
jak ptak tańczący na minie.
Wystroiłaś się dla niego
życząc mu: do roku siego
lecz on nie zauwarzył cię
kolejny raz zawiodłaś się
cień znów ukradł sukienki blask
tobie zostawił niemy wrzask.
Skoro koniec, to Pa-Pa
pisze zmianowa gapa
miesiące cztery i już
na szafce osiada kurz.
Na hali znikną twarze
śmiejące się w gwarze,
zabraknie też śmiałych tez
jak można bawić do łez.
Ty nie przywiązujesz się
rozstania nie ranią cię.
Na pancerz zbierasz razy
aby nie mieć urazy.
Zachowaj to dla siebie -
niechaj rozbawi ciebie.
To niedawno było tak
gdy benzyny pełen bak
wyrazem wolności był
i troski gonił w tył.
To wtedy mogłem wiele
byli też przyjaciele
i zamiast dla Ciebie żyć
wolałem uczucia kryć.
Patrzę w dawne jutra
przez pryzmat swego kufra
nie poszedłem na całość
dziś daję tylko radość
to jednak jest za mało,
by się sny spełnić dało.
Nie mam jeszcze dużo lat
na mój kark nie czycha kat
prowadzę zwykłe życie:
nakanapowe tycie.
Czeka mnie spokojny świt
w pracy zlecenia kwit
osiem godzin, maszyn szum
w domu psich łapek szur.
Wyjdę na spacer wśród chmur
widząc białych kłębków sznur
tu nic nie przywali mnie
dzieci śmiech powietrze tnie.
Wstydzę się, że tak żyję -
bezradny zniżam szyję.
Nastał gorzki i przeklęty świt
pękają szlabany - to nie zwid.
Mnożą się kontyngenty wroga -
więc nie istnieje inna droga.
W domu awantura pewna:
nie idź, kto nam narąbie drewna?
Obowiązek cięższy niż waga -
oby też honorowa saga.
Dadzą mi broń - może dam radę,
może wroga odkryję zdradę.
Może ktoś jeszcze pomoże nam -
granica przecież już nie ma bram!
Może rodziną ktoś zajmie się,
może Kochana odnajdę cię.
To jednak stało się
ze snu nie zbudzę Cię
Gwałt nie grany od lat
serwuje nowy kat.
Dym porywa życie
salwy tłumią wycie
Gaśnie miasto i wieś
wielki pan ma to gdzieś.
Wciąż na to patrzy świat,
gdzie słońce widzi kwiat,
A krwawa transmisja
to hakerska fikcja -
NIECH KTOŚ NACIŚNIE STOP
nim i twój zadrży strop.
Poeta bił się w klatce
wziął udział w jakiejś jatce
gawiedź piwem uczciła to
i czempionem nazwała go.
Rywale opadli z sił
przegrany się na wózku wił
i ideologiczny kurz
wybrzmiewa wśród oklasków burz.
Sługa muz i pan z kamer
zdobią wojowników baner.
Zamknięci w klatce jak psy -
wrażliwym niechaj lecą łzy.
Reszta niech patrzy, oczy trze
ja nie złożę duszy na krze.
z zachodu wróg się wije
nastolatek matkę bije
pan na pasach głośno kicha
paliwem benzyna licha
zaraz utonę w smogu
lub pohejtuję na blogu
a niezapłacone raty
same sobie liczą daty
i prócz siebie nie mam już nic
infolinia - na wodę pic
i prócz siebie nie mam już nic
przyjaciół już nie widzę lic
i prócz siebie nie mam już nic -
WEZMĘ SIĘ W GARŚĆ - więcej nic
Wychowany w kamienicy
nie znalazł szczęścia na ulicy -
tam hulanki, krzyki, rozboje
i nieopierzeni kowboje.
Olej szczęście, olej i zdrowie
nikt przecież się o tym nie dowie -
w domu rozżarzony pecet
i nocny, zakrapiany reset.
Niby krótka jest ta pochylnia -
nie pomogą całka czy silnia.
Zamiast kół leży kotwic pełno -
przecież i tak jest wszystko jedno.
Jeśli i ty dziś odwrócisz twarz
znaczy, że tylko o siebie dbasz.